Gazeta Festiwalowa – Dzień 3

Kino szczęśliwe

Co roku Krakowski Festiwal Filmowy prezentuje kinematografię wybranego kraju, w tym roku zabieramy Was w podróż do Danii, która od lat plasuje się w czołówce światowych rankingów najszczęśliwszych państw świata. Czy taki obraz wyłoni się z filmów pokazywanych w sekcji Fokus na Danię?

Kino duńskie zainteresowało nas ze względu na różnorodność tematów, ze względu na to jak wiele filmów powstaje w tym niewielkim kraju. (…) W programie zobaczycie filmy dokumentalne i krótkometrażowe. Różnorodni bohaterowie, aktualne tematy, zobaczycie czym interesują się filmowcy z Danii – zachęcała podczas inauguracji sekcji Barbara Orlicz-Szczypuła, Dyrektorka Biura Programowego KFF.



Ola Salwa

Prawda kontrastów i cieni

Chorująca na anoreksję Norweżka robi samej sobie zdjęcia – gdyby zatrzymać się na takim opisie dokumentu Autoportret (reż. Margreth Olin, Katja Hogset, Espen Walli), można uznać, że będzie to kolejny film krytykujący kulturę selfie i obsesję na punkcie szczupłego, (czyli w domyśle pięknego) ciała. Nic bardziej mylnego: Lene Marie Fossen, która choruje na anoreksję prawie dwie dekady, wygląda jak ludzki szkielet, a na jej twarzy maluje się bezgraniczne cierpienie. Gdy przestała jeść miała dziesięć lat i jedno marzenie – zatrzymać czas. Los spełnił jej życzenie na opak, trochę jak w okrutnej baśni: Lene Marie zbliżając się do trzydziestki waży tyle co dziecko, wymaga stałej opieki, nie ma przyjaciół, partnera, nie dostała nawet pierwszej miesiączki. Jej codzienność to tortura, a jedyne co przynosi jej ulgę, to fotografia. Robi zdjęcia mieszkańcom małych wiosek, dzieciom uchodźców – tym, w których twarzach osadziło się doświadczenie, często przekraczające ich siły. W kontrastach, cieniach, czymś co kultura instagrama uznała by za defekt urody, Lene Marie szuka prawdy o portretujących.

Jednak najważniejszą część jej pracy stanowią autoportrety, fotografka wciela się na nich w tajemniczą postać zawieszoną między życiem a śmiercią. W jej zdjęciach zderzają się ze sobą piękno i groza, a wszystko jest podszyte duchowością, co występujący w dokumencie, znany norweski fotograf Morten Krogvold porównuje z filmami Andrieja Tarkowskiego. Staje się on mentorem Lene Marie, nazywając ją jednym z największych talentów fotograficznych na świecie. Należy też do wąskiego grona, które na zdjęciach dziewczyny widzi poruszającą symbolikę, ścierające się emocje, a nie przede wszystkim wychudzone ciało. Dziewczyna to docenia: nie chce być „anorektyczką robiącą zdjęcia”, tylko poważnie traktowaną fotografką. Tylko czy da się uciec od kontekstu ciała i choroby, dzięki której powstały tak niezwykłe portrety?

Głęboka potrzeba robienia zdjęć karmi ją na wiele sposobów, także ten dosłowny – Lene Marie jest w stanie zmusić się do jedzenia tylko po to, żeby mieć siłę do pracy.

Niewiele osób rozumie jej cierpienie, wszak dla większości dobry posiłek to jedna z największych przyjemności życia, a dla sporej części ludzkości głodowanie wynika z trudnej sytuacji życiowej. Nie jeść umyślnie, od lat? Brzmi jak kaprys, głupota, próżność. Choć anoreksja – czyli jadłowstręt psychiczny – zabija tysiące młodych Europejek rocznie, nie jest traktowana jak „poważna” choroba, nie budzi takiej empatii jak choćby nowotwór, jak mówi sama Lene Marie. Podglądamy ją, gdy robi reporterskie zdjęcia w Grecji, gdy wpuszcza filmowców też do swojego atelier – zrujnowanych wnętrz, które zmienia w mistyczne przestrzenie dzięki skromnej scenografii, kadrowaniu i światłu. Na ekranie jest i mniej artystyczna część jej życiorysu: wizyty w szpitalu, opowieść o chorobie. Te dwa światy są w życiu dziewczyny ze sobą nierozerwalnie związanie, jedno napędza drugie, jedno bez drugiego nie może istnieć. Czy prawdziwa sztuka musi się wiązać z cierpieniem artysty? Zdaniem Mortena Krogvolda tak, ale czy to na pewno jedyna odpowiedź?

We wtorek o 19.30 (po pokazie filmu „Autoportret”) odbędzie się debata „Tygodnika Powszechnego” zatytułowana „Patrzenie i współczucie”

 

Ola Salwa – dziennikarka portalu Cineruopa.org, szefowa działu polskiego miesięcznika „KINO” oraz programerka festiwalu Transatlantyk. Wielbicielka kawy.

 

 

Rekomendacje selekcjonerów: Maciej Gil



Angelika Ogrocka

Szkoła życia

Podczas kolejnych sporów o nauczanie online, sytuację kadrową i dostosowanie szkolnictwa do nowoczesnych technologii, zapraszamy na seanse dwóch dokumentów. Ciepłych, ożywczych, z ambitnymi bohaterami oraz obiecujących. Na wielu poziomach.

Moskiewska reżyserka, Yulia Vishnevets, zaprasza nas w Hey! Teachers! (konkurs dokumentalny) w podróż z dwójką bohaterów – Katją i Wasją. Oboje trafiają do rosyjskiej szkoły, gdzie przychodzi im uczyć osoby w wieku nastoletnim. Mają niespotykane na tamtejsze warunki podejście — rozmawiają, tłumaczą, znajdują czas dla nastolatków, rozumieją problemy, nie bagatelizują ich uczuć i potrzeb. Oczywiście nie obędzie się bez swoistego szkolnego folkloru. Pojawią się ujęcia z dyskotek szkolnych, akademii, gazetki ścienne, sprzątaczki dzielnie spacerujące w obie strony z miotłą, stanie na baczność przed wizytującym dyrektorem, a nawet rutynowe reprymendy z ambony, tym razem płynące spod ołtarza cerkwi.

Mogłoby się wydawać, że skoro nasi bohaterowie są młodzi, potrafią lepiej trafić do młodzieży, lecz mimo tego nie unikają frustracji i wyśmiewania. Uczniowie notorycznie naruszają ich prywatność, nagrywając lekcje oraz ich samych smartfonami. Z czasem jednak oboje zyskują szacunek i podziw nastolatków, przede wszystkim przez wystrzeganie się krzyku i kar, na czym bazuje cały system edukacyjny w Rosji. Choć zarówno Katja, jak i Wasja czują się przemęczeni ilością pracy, nieustannie starają się zaskakiwać swoich uczniów nowymi metodami nauki, a także walczą z wszechobecną nietolerancją osób o innej orientacji czy wierze. Niestety nie mieści się to w sztywnych ramach aparatu państwowego…

 

Choć w „Hey! Teachers!” to stara kadra była przedstawiana w ironiczny sposób, na swój debiutancki film Belfer (sekcja Gdzieś w Europie) Alexandru Brendea wybrał właśnie tytułowego belfra z prawdziwego zdarzenia. Zgryźliwy starszy pan idzie na przekór systemowi edukacji i postanawia założyć własną szkołę. Pomimo niewielkiej przestrzeni, oferuje swoje cztery kąty wszystkim tym, którzy chcą dzielić z nim pasję do matematyki. W jednej klasie spotykają się więc zarówno siedmioletni chłopcy, jak i nastoletnie dziewczęta. A wszystkich łączy chęć zgłębiania tajemnic trygonometrii, geometrii i innych matematycznych dziedzin.

Rumuński belfer prezentuje zupełnie inne podejście do nauki i życia niż Rosjanie z „Hey! Teachers!” — w końcu prowadzi prywatne kursy i nikt nie może mu zaburzyć ani nakazać, jaki porządek ma panować. Mimo tego zgłasza się do niego coraz więcej osób, w których potrafi zaszczepić miłość do nauki, jednocześnie ucząc ich również podstaw życia i funkcjonowania świata. Nie obejdzie się bez słynnych „ja w twoim wieku” czy „za moich czasów”, jednak wszystko to rekompensuje uczniom kultowa rumuńska muzyka, ulubione przez nauczyciela koty i ogrom przekazanej wiedzy. Dotrwajcie do końca obu tytułów — zobaczycie, że nic tak nie wynagradza opiekunowi lat trudów, jak wdzięczność podopiecznych.

Oglądaj online!

Hey! Teachers!
2 czerwca, 22:00 + Q&A
4 czerwca, 10:00 + Q&A

Belfer
2 czerwca, 16:00 + Q&A
4 czerwca, 22:00

 

Angelika Ogrocka — absolwentka krakowskich uczelni. Pracuje jako redaktorka, a także specjalistka ds. PR-u i marketingu. Na Krakowskim Festiwalu Filmowym od 55. edycji. 

 

Ranking dziennikarzy

Bianca-Olivia Nita 

Fragility and might

Zuzia is a little girl with a rare genetic disease, one that makes her skin fragile like a butterfly’s wings. The simplest touch can make her skin blister and fall apart, and because of this, she lives in constant, excruciating pain. After a fundraiser for the $1.5 million needed for her treatment received worldwide support, she and her family move from their native Poland to the US for a long course of procedures that might save her, or kill her. Jaroslaw Szmidt’s The Butterfly’s Dream captures the journey Zuzia and her family undertake in order to try to save her life.

Human spirit

Filmed over the course of several years, what seems at first a typical dramatic medical film, turns out to be an incredibly powerful tale of the fragility and resilience of a tiny human, facing an enormous challenge with acceptance and might. Her story goes way beyond its premise and into the depth of the human spirit, breaking your heart to pieces and putting it back together again – leaving you raw, shaken, and touched.

At birth, Zuzia was handed a challenge no one should have to face. Her disease makes her skin blister easily and painfully, from as much as a simple shuffle. Her condition affects her insights too, and it lowers her life expectancy dramatically. More than that, it takes away her childhood and turns her life into a living hell. But the pain she lives with every day, the debilitating power of her condition, and the daily procedures of changing bandages and feeding through a tube are part of how she learned to know life. Her parents are strong guardians and caretakers, having learned to deal with all her needs, struggling to keep up hope.

Throughout the film, Szmidt’s cinematography feels almost as composed as in a fiction film. So many of Zuzia’s moments are hard to watch, it is unimaginable what it’s like to be her and to witness her day in and day out, in real life. Her pain penetrates viscerally through the screen, and watching her and her family is so intimate, it feels like being present and bearing witness to something no outsider is actually justified to watch.

As the film progresses, this camera-eye into her world and its regular presence in the midst of such private moments become so intense, they blur the awareness of the existence of a screen separating the viewer from the characters of the story. Empathy replaces awareness – endless empathy – and an arresting desire to avert the eyes but not being able to, instead frozenly bearing witness to this detailing of each long and excruciating process Zuzia and her family go through.

With a huge smile and a cheeky face reminding of Pippi Langstrumpf, seeing Zuzia, listening to her reflections on her condition and on the world around – it’s hard to keep up with the idea that she is actually a child. The experience of her illness has given her a complex medical vocabulary and understanding, way beyond her age. Besides this, Zuzia is insightful, reflective, and aware. She accepts her reality but longs for it to change, and observes the world she cannot participate in carefully, smiling at it from the side. Her words and her presence make her a strong character and a memorable one.

 

Strong parents

But Zuzia is not the only hero of her story. The dignity and power of her parents – who break down occasionally but stand up again and keep going – is humbling. They go through daily medical procedures they have become experts at, they move to the US where not speaking English is just one of their challenges, and, through it all, they keep up a sense of perspective and normalcy. That sense of normalcy is a survival anchor for all of them, including Zuzia’s sister who is her donor match and eventually provides the bone marrow that can save Zuzia’s life.

Watching the reality of both them as parents and caretakers, and Zuzia’s – as a tiny child fighting for her life, is an emotional journey mediated by Szmidt’s presence and his ability to translate it into cinema. Eventually, what each one of the characters individually, and then together as a team inspires, transcends the struggle, and becomes an illustration of how love and human resilience can stretch so far.

Pure emotion

Watching “The Butterfly’s Dream” is an exercise in surrender. The link that bonds the viewer to this story is just pure emotion, all judgement and all thought suspended for its whole hour and a half. This bond takes you on board the rollercoaster life journey of a tiny human with the wisdom of an elder and a strength that could move mountains and beyond. And just like the experience changes Zuzia forever, you can’t come out at the end of this film the same person you were at the start.

 

This article originally appeared in Modern Times Review, media partner of the 60th Krakow Film Festival. Follow the MTR website as during this week more reviews of the festival films will appear.

 

Since its launch, MODERN TIMES REVIEW – The European Documentary Magazine has established itself as one of the most respected sources of independent reviews and articles on documentary films that matter, both online and as a print magazine. With content provided by a team of esteemed critics well known to the European film community, MODERN TIMES REVIEW can be found in partnership with all the relevant European documentary industry in particularly on-site for audiences and in the delegate bags of professionals at key festivals. Printed three times annually and with regularly updated online content, the MODERN TIMES REVIEW archive consists of nearly 2000 reviews, says, interviews, comments and more, over the past 20 years.